niedziela, 19 lipca 2020

Historia dawnej nauczycielki języka francuskiego z Prusa

Belgijka – skierniewicka  romanistka.


Ida Lombard-Iwicka (1892-1959), z pochodzenia belgijka, była nauczycielką kilku pokoleń skierniewiczan w Państwowym Gimnazjum i Liceum im. B. Prusa w Skierniewicach. Uczyła języka francuskiego.


Ida Lombard-Iwicka w otoczeniu nauczycieli Gimnazjum i Liceum im. B. Prusa w Skierniewicach. (archiwum M. Pierzankowskiego)

Urodziła się w Belgii w Erquelinnes, tam ukończyła szkołę średnią, następnie rozpoczęła studia na wydziale filologii francuskiej w Nancy we Francji. Studiów nie ukończyła, ponieważ spotkała Roberta Iwickiego (1892-1947) herbu Kuszaba (inaczej: Paprzyca, Kuczawa, Bychawa, Rakwicz), polskiego ziemianina z majątku Brzozówka koło Rawy Mazowieckiej. Nazwa majątku pochodziła od nazwiska pierwszego właściciela dworu. Robert Iwicki był magistrem fizyki i chemii, współwłaścicielem majątku, w którym prowadzone było  wzorowe gospodarstwo rybne. Miłość nie wybiera. Ida Lombard przerwała studia i w 1917 r. przyjechała z mężem do Polski. W latach 20. XX wieku powróciła na studia, ukończyła Wydział Romanistyki na Uniwersytecie Warszawskim, a po zdaniu brakujących egzaminów na uniwersytecie we Francji, uzyskała dyplom nauczycielski. Uczyła języka francuskiego w wielu polskich miastach: Tomaszowie Mazowieckim, Lipnie czy Pruszkowie. Razem z mężem pracowała również w Gimnazjum Żeńskim w Zamościu. Niestety, małżeństwo Idy Lombard – Iwickiej w 1922 r. rozpadło się i pani Ida wraz z trójką dzieci: Stefanią, Janem i Lucyną trafiła do Skierniewic. Tu spędziła prawie połowę swojego życia. Córka Stefania poślubiła skierniewiczanina Kazimierza Antoniego Lustycha (1908-1985). Ida Iwicka kochała młodzież i zawód nauczycielski wykonywała z  zamiłowaniem.


Do końca życia miała problemy z językiem polskim „przekręcając” niektóre słowa, rodzaje i przypadki. Twierdziła zawsze, że „polska języka jest bardzo trudna”. Chwaląc uczennice mówiła: „Moja ucznia dobrze dzisiaj odrobiła lekcja”. Młodzież bawiły powiedzonka nauczycielki typu: „To była bardzo dobra chłopaka” czy nie mogąc  wymówić wyrazu pszczoła określała go: „Jest to taki duży much co robi miód”. Pomimo tej słabości uczniowie darzyli ją szacunkiem i sympatią. Co roku odwiedzała z dziećmi rodzinną Belgię, ale zawsze wracała do Skierniewic, przywożąc specjalne urządzenia, u nas wówczas nieznane, do robienia frytek czy gofrów. W Skierniewicach wychowała i wykształciła swoje dzieci.


Była osobą skromną, niewielu mieszkańców wiedziało, że jest utalentowaną malarką, specjalizującą się w martwych naturach i pejzażach, hafciarką. Pracowicie szyła, szydełkowała, robiła na drutach. Uczyła w Skierniewicach przed wojną, na zakonspirowanych tajnych kompletach podczas okupacji i po wojnie. Przez wiele lat udzielała się społecznie, działała w PCK. Świadczą o tym liczne jej odznaczenia m.in. Złoty Krzyż Zasługi. W 1955 r. została zaproszona przez Radę Państwa, wraz z trzema innymi Belgijkami mieszkającymi w Polsce, na spotkanie z królową belgijską, przebywającą tym czasie w Polsce. Wówczas powiedziała takie słowa: „Polskę uważam za swoją drugą  Ojczyznę” i to była niezwykle trafna, płynąca z głębi serca, szczera wypowiedź. Zmarła w Skierniewicach w 1959 r. w wieku 67 lat.  W ostatniej drodze  na cmentarz św. Józefa  towarzyszyła jej młodzież i liczni mieszkańcy naszego miasta. Chociaż od śmierci Idy Iwickiej minęło już kilkadziesiąt lat pozostała jak żywa w pamięci swoich uczniów, którzy do tej pory ją wspominają.

Autor: 

Małgorzata Lipska-Szpunar